środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 8

Siedziałam z Christian'em u mnie już dobre 2 godziny, cały czas znajdowaliśmy nowe tematy do rozmów, i powody do śmiechu. Tak, to własnie jest mój prawdziwy przyjaciel. 
Wie kiedy go potrzebuje, kiedy czuje pustkę w środku i chce być z kimś mi bliskim, chce się uśmiechnąć, zażartować, wygadać czy nawet poplotkować, on wie, 
chociaż nic nie mówię  i zawsze w odpowiednim momencie znajduje się koo mnie, tak jak teraz, leżymy na łóżku, patrząc się w sufit i rozmawiając, jak to się mówi,
o wszystkim i o niczym.  Kiedy nastała chwila ciszy, wstałam i podeszłam do biurka, i zaczęłam wyjmować książki.
- Co będziesz robiła? - zapytał mnie Chris.
- A odrobię lekcje, w końcu jutro do szkoły, a że ty tu jesteś to cię wykorzystam - mrugnęłam do chłopaka.
- Umm, a ciekawe tylko w jaki sposób - uśmiechnął się łobuzersko.
- W matematyczny, chemiczny i fizyczny - odpowiedziałam.
- Chemiczny mi pasuje, fizyczny też, ale z matematyką nie przesadzajmy - mrugnął.
- Idiota! - rzuciłam w niego zeszytem.
- No to ci nie pomogę - usiadł na łóżku po turecku, udając obrażonego dzieciaka.
- Przestań, i chodź tu do mnie, wiesz, że sobie nie poradzę.
- CHODŹ TU DO MNIE POCZUJ SIĘ SWOBODNIE OOOO - zaczął kręcić się po pokoju i to śpiewać.
- Wariat - zaczęłam się śmiać. Podszedł, wziął mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć, jak skończeni debile. 
- Oooo A w myślach Chodź tu do mnie, poczuj się swobodnie, przy mnie bądź, a przy mnie bądź. A teraz chodź tu do mnie, poczuj się swobodnie, przy mnie bądź, a przy mnie bądź Jeee!!! Jest już ciemno, ale wszystko jedno. Mam nadzieję, ale głupi jestem, że ją mam. Noc dojrzała, A ty jesteś słaby, to patrz, to patrz!! - śpiewał a ja tańczyłam razem z nim, coś w rodzaju szalonego tanga, śmiałam się i nie mogłam się opanować, a Chris razem ze mną, jednocześnie "Idealnie" śpiewając. 
- Dobra koniec - przestałam tańczyć  i rzuciłam się na łóżko, cały czas nie mogłam powstrzymać śmiechu. 
- Okeeej - krzyknął Chris i rzucił się na mnie.
- Prosiłam o koniec, a nie rzucanie się na mnie - powiedziałam zduszonym głosem.
- No faktycznie - zaczął się śmiać i usiadł na skraju łóżka.
- No - wstałam i się poprawiłam - to jak pomożesz? - usiadłam przy biurku.
- Zawsze do usług - mrugnął, wziął sobie pufę i usiadł koo mnie, tak zaczęliśmy lekcje.

***

Jest 18.00, Chris właśnie wyszedł, a ja siedzę sama w pokoju, i zastanawiam się nad tym, co chce zrobić. Dzwoniłam, pisałam już do Justin'a ale nie daje znaku życia, nie wiem co się stało, czemu nic nie powiedział i po prostu wtedy odszedł? Jak na razie emocje opanowały moje ciało. Sama nie wiem co robić. W końcu postanowiłam wyciągnąć mojego ukochanego>KLIK< z garażu  i się przejechać. Poszłam i przebrałam się w to>KLIK<. Wyciągnęłam motor z garażu, wsiadłam, założyłam kask >KLIK< i  zaczęłam jechać. 
Odjechałam, sama nie wiedząc gdzie, ale tak było dobrze. Tak zwyczajnie, co sprawiało, że tak pięknie, jechałam jak najdalej, uciekałam? Uciekałam, od pustki, która pojawiła się od momentu, kiedy Justin odszedł i się nie odzywa? Nie wiem co się z nim dzieje, co sprawia, że ogarnia mnie zarazem złość, troska, smutek, żal. Jadąc tak, czułam się taka wolna, rozkoszowałam się tą chwilą, uczucia kiedy jeżdżę są nie do opisania. Droga była pusta, żadnej żywej duszy. Jechałam już z dużą prędkością, jeszcze przyspieszyłam, i powoli zaczęłam stawać na tylnym kole. Poczułam się jeszcze bardziej wolna i jeszcze bardziej niezależna! Czułam, że mogę zupełnie wszystko! Kocham to uczucie. Emocję mną tak targnęły, że zaczęłam krzyczeć - Wohooo - ! Jechałam szybciej i szybciej. Skierowałam się w stronę toru, kiedy tam dotarłam zrobiłam kilka okrążeń, patrzyłam na mój tor z ogromnym natchnieniem. Kocham adrenalinę, która teraz skoczyła o całkowite 100%. Zaczęłam skakać przez różne przeszkody, jechałam najszybciej jak potrafiłam. Kiedy zaczęłam zwalniać, spostrzegłam, że jestem blisko rezerwy, udałam się na stacje benzynową, kiedy zaczęłam
wjeżdżać, spostrzegłam grupkę chłopaków, stali koo miejsca do którego się kierowałam.Kiedy byłam blisko gwałtownie zahamowałam, co spowodowało, że zrobiłam koło tylną oponą i obróciłam się tak, że mogłam spokojnie zsiąść i zacząć nalewać paliwa, stanęłam i powoli ściągnęłam kask, wypuściłam moje falowane włosy na powietrze. Postawiłam motor na "nóżkę" i zaczęłam lać paliwa, czułam wzroki chłopaków z tyłu na mnie, nie wiedziałam kim są ani co tu robią, tak późno, każdy miał na sobie czarną bluzę z kapturem, skierowałam się do kasy i zapłaciłam, po czym wróciłam do mojego Stunta, zobaczyłam ta samą grupkę chłopaków, którzy teraz go okrążyli i wlepiali swoje gały w moje cacko. 
- Przepraszam, mogę się dostać do swojego motoru? - zapytałam ironicznie.
- Jasne chodź laleczko - powiedział chłopak koo którego stałam, i lekko się odsunął. 
- Nie jestem żadną laleczką. - odpowiedział mu, nadal nie wiedziałam kim oni są, każdy miał ten cholerny kaptur. 
- Nie złość się tak piękna - powiedział następny.
- No właśnie, ja już wiem, że jestem piękna, a wy czemu zakrywacie twarze? 
- Bo tak trzeba kicia - mówił ten pierwszy.
- Zdejmij kaptur - rozkazałam.
- A co chcesz popodziwiać moją urodę?
- Może.
- A ty się nie boisz? Jest ciemno, nie ma za dużo ludzi, możemy zrobić z tobą co chcemy.
- Raczej się was nie boje. - wywróciłam oczami. 
- A powinnaś. 
- Dobra, nie zdejmujesz kaptura? Ja spadam, siema- już wsiadłam na motor, kiedy on ściągnął kaptur.
On? Co on tu robił? Prawda, dopiero niedawno go poznałam, nawet z nim za dużo nie rozmawiałam, ale nie pomyślałabym, że mogę go spotkać w nocy, na stacji benzynowej, z grupką, którzy razem popijali piwo. I te zdrobnienia, które mnie irytowały, a on to widział i robił specjalnie, nie pomyślałabym. 
- Ty? Co ty tu robisz....

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 7

Obudziłam się koo 10, Justin jeszcze spał, a ja już miałam dość tego leżenia, co za dużo to nie zdrowo.  Wstałam, wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę, po chwili rozkoszowałam się tą chwilą, kapiąca wodza spływała po moim ciele, ostatecznie spadając na podłoże wydawała przyjemny dla mych uszu dźwięk. Wzięłam miętowy szampon i brzoskwiniowy żel do mycia ciała, zaczęłam rozprowadzać delikatnie na włosy szampon, a każdą część mojego ciała umyłam dokładnie żelem, do moich nozdrzy doszedł błogi zapach, spłukałam wszystko delikatnie i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam rozczesywać moje włosy, wysuszyłam je i zostawiłam, tak, że ułożyły się w delikatne fale. Nałożyłam makijaż, ubrałam ciuchy i gotowa >KLIK< skierowałam się w stronę kuchni. Tam nalałam sobie soku pomarańczowego i opierając się o blat, spokojnie piłam napój. Cały czas nurtowała mnie sytuacja z telefonem Justin'a, cały czas coś w nim grzebie, czasem nawet nie zwraca na mnie uwagi. Może pisze do ciotki lub matki bo za nimi tęskni? 
Albo jest uzależniony, po prostu od twitter'a, facebook'a, instagram'a, tumbrl'a? Albo po prostu grzebie w komórce żeby się czymś zająć, tak bez powodu, czy ja go tak nudzę żeby to robił? Może pisze do przyjaciół np. Chris'a? Marie, albo ona, smutek a zarazem złość mnie ogarnia, kiedy myślę, że Justin mógłby mnie zostawić i do niej wrócić, nie zdziwiłabym się kiedy to by się stało, ona jest zgrabna, piękna, otacza się mnóstwem przyjaciół, każdy chłopak chciałby ją mieć, może mu dać wszystko. A ja? Co ja mu mogę dać? Nudy? Tak, brzydka, nie za ładna, niezdecydowana, zamknięta w sobie, wstydliwa dziewczyna. Na pewno nie tego pragnie. Myśląc o tym, w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, zamknęłam powoli oczy i pozwoliłam swobodnie spłynąć łzą. Odłożyłam sok i powoli osunęłam się na podłogę. Usłyszałam kroki na górze szybko zerwałam się na równe nogi, wzięłam chusteczkę i starannie wytarłam łzy, poprawiłam makijaż i znowu stojąc, oparta o blat popijałam swój sok. W kuchni pojawił się Justin:
- Hej kochanie - powiedział swoim zachrypniętym głosem i cmoknął moje usta.
- Cześć - uśmiechnęłam się sztucznie - chcesz coś do jedzenia?
- Ciebie bym schrupał - puścił mi oczko.
- A tak na serio? - spojrzałam w jego brązowe oczy.
- A tak serio to mam wielką ochotę na naleśniki.
- Yhym, to idź sobie usiądź a ja ci zrobię.
- No przestań pomogę ci.
- Jak chcesz - zaczęłam wyjmować składniki, mikser, miskę i patelnie. 
Razem  Justin'em łączyliśmy składniki, wrzucając je do miski, kiedy on nagle obsypał mnie mąką, na co ja zareagowałam tym samym, zaczęła się bitwa, ja rzuciłam w niego jajkiem, on wysmarował mnie bitą śmietaną, ja wylałam na niego mleko. W pewnym momencie chciał odwdzięczyć się i także wylać na mnie szklankę mleka, ale się pośliznął i upadł, pociągnął mnie za rękę, tak, że upadłam z nim, wylądowałam na jego "brudnym" ciele. Śmiałam się razem z nim, aż w końcu złączył nas rozkoszny pocałunek, zatapiałam się w jego ustach, ta świadomość, że mam pod sobą najwspanialszą osobę pod słońcem, mam ją teraz na wyłączność, żyje dla niego, czuje tą miłość, którą mi daje, a wiedza, że w tej chwili nic nas nie rozdzieli bez naszej zgody, sprawia, że powoli wznoszę się w górę i jestem coraz bardziej szczęśliwa. 
Powoli oddaliłam się od Justina, razem z nim wstałam:
- Dupek z ciebie - powiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Ale z ciebie złośnica - wytkał mi język.
- Spadaj DUPKU - wyminęłam go i klepnęłam go w tyłek po czym pobiegłam do łazienki, w której usłyszałam jego śmiech.
Znowu musiałam się wykąpać, tym razem wybrałam ten zestaw >KLIK<, wyszłam z łazienki a po mnie wszedł Justin. Ja zeszłam do kuchni i w czasie kiedy on się kąpał, ja posprzątałam po naszych "wybrykach". 
- Miley! - usłyszałam krzyk z łazienki.
- Co?
- Chodź tu do mnie!
-  Idę! - skierowałam się w stronę łazienki, kiedy tam doszłam, zobaczyłam prawdopodobnie nagiego Justin'a owiniętego ręcznikiem w pasie - co chciałeś?
- Jest problem, mam pobrudzone ubrania, no niestety nie mam tu żadnych ubrań, nie wiem, głupio mi prosić, ale no miałabyś coś dla mnie?
- Ymm, nie za bardzo, ale może jeszcze znajdę jakieś stare ubrania mojego brata, to ja idę  ci coś poszukać. 
Mój brat, nigdy o nim nie wspominałam, nazywa się Mike , 2lata temu wyjechał na studia i nie daje znaku życia, kiedyś do nas napisał, ale dobrze mu się żyje bez rodziny, każdy lubi samowolkę, a w szczególności on. Bardzo go kocham i wiem, że jeśli czegoś będę potrzebowała to mogę się do niego zgłosić. Weszłam do jego pokoju, zobaczyłam kilka jego zdjęć 1,>KLIK< 2,>KLIK<  3, >KLIK<  przypomniały mi się stare czasy i ten pokój >KLIK<  nic się tu nie zmieniło. Zaczęłam szukać ubrań. Znalazłam ten zestaw>KLIK<, wróciłam i wręczyłam chłopakowi ciuchy. Czekałam na Justin'a w salonie, teraz już czysta i z naleśnikami, kiedy przyszedł zjedliśmy, a następnie postanowiliśmy wybrać się na spacer. 

***

Szliśmy przez park, ścieżka była dość szeroka a wszędzie w około były różnego rodzaju drzewa, po bokach co parę metrów były postawione ławki, on obejmował mnie w pasie  a ja napawałam się chwilą, która jest ulotna, bo szczęście to chwilowa iluzja, czym prędzej czym później minie, a wszystko zniknie, i znowu wrócę do mojego codziennego życia. Podążaliśmy wolno przez piękny "ogród drzew", kiedy zobaczyłam Chris'a całkiem mnie sparaliżowało, oderwałam się od Justin'a, zaczęłam iść tak, że nie byłam już tak blisko jak wcześniej, spuściłam głowę, teraz już nie miałam go pod ręką, był dalej, nie było mi z tym dobrze chciałabym móc powiedzieć Chris'owi o nas, ale boje się, boje się jak zareaguje, co jeśli go strącę? Wtedy będę miała żal do Justina, i go też stracę, wszyscy się ode mnie odwrócą, zostanę sama, nie będę miała nikogo? 
- Hej Miley, siemka Justin.
- Cześć Christian - odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Co tu robicie, Razem? - położył nacisk na ostatnie słowo.
- Wyszłam na spacer i spotkałam Justin'a - wyrwałam się i spojrzałam w stronę mojego chłopaka.
- Tak, tak właśnie było - przytaknął mi Justin.
- Yhym, a ja właśnie szedłem do ciebie Miley. 
- Do mnie a po co do mnie? 
- Chciałem zobaczyć czy już z tobą lepiej, wczoraj nie wyglądałaś dobrze.
- Tak, tak już wszystko - w tej chwili Jus'owi zadzwonił telefon, popatrzyłam się w jego stronę, a on odszedł i odebrał - wszystko dobrze - starałam się mówić dalej, ale cały czas miałam na oku Justin'a, kłócił się z kimś, mówił coś o jakiejś ważnej sprawie, nie wiem o co chodzi, ale starałam się to ignorować, chodź ciekawość brała górę.
- Na pewno? - spytał.
- Tak, oczywiście, że tak - cały czas byłam zainteresowana Jus'em, cały czas się kłócił, w końcu nerwowo się rozłączył i do nas podszedł.
- Ja muszę spadać, siema - rzucił i po prostu odszedł. 
Poczułam pustkę, bez niego nie ma mnie, przez chwile można tak bardzo przyzwyczaić się do czyjejś obecności. Postanowiliśmy z Chris'em, że przyjdzie do mnie. Kiedy weszliśmy do domu tata z Vanessą już byli, przywitałam się i poszłam z Christian'em do mojego pokoju.
_______________________________

Cześć wszystkim! 
Wróciłam, i nadal będę pisać bloga, po długiej przerwie, dość dużo osób do mnie pisało, 
czemu zawiesiłam i takie inne, prosili żebym wróciła, to było bardzo miłe.
Niestety przez problemy które wynikły nie mogłam, ale teraz już będzie inaczej. 
Nie chce już komentarzy, nie będzie wyznaczanej ilości, dostosuje się do pewnej rady i 
będę po prostu sprawdzała oglądalność. Mam jeszcze więcej zapału i energii do pisania. :D 
Mam nadzieje, że wam się podoba.
JEŻELI CHCECIE, ale TYLKO jeśli CHCECIE, zostawcie po sobie pamiątkę w komentarzu :D 
Pozdrawiam :*

Obserwatorzy