środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 9

- Ty? Co ty tu robisz.... - Powiedziałam zdziwiona, nie mogłam uwierzyć w to  kogo zobaczyłam. Niall, uważałam go za spokojnego chłopaka, jak widać pozory mylą. 
- Miley, ja. - przerwałam mu, byłam zirytowana.
- Daruj sobie, a reszta to co? Cała drużyna w komplecie? Może Justin też tu jest, hm?
- Dobra, dobra trochę przesadziliśmy. - Odezwał się Liam. - Ale przepraszamy, na początku cię nie poznaliśmy, i myśleliśmy, że to jakaś inna laska, stąd nasze zachowanie, a jak się zorientowaliśmy, to było za późno i dalej brnęliśmy.
- Szczerze? Jakoś nie wierzę i myślałam, że jesteście trochę inni. - Nagle każdy zdjął kaptur, tak, że miałam widok na wszystkich twarze. 
- Miley nie obrażaj się - powiedział Niall.
- Mogłabym bo z was niezłe chamy, ale jesteście przyjaciółmi mojego chłopaka, więc 
spoko. 
- Super. - Uśmiechnął się Niall i objął moje ramie. 
- A pro-po, nie wiecie gdzie jest Justin? Wydzwaniam do niego, nie odbiera, pisze, nie odpisuje. Trochę się martwię, nie ma z nim kontaktu.
- A, on jest w... - Chciał powiedzieć Niall.
- Zamknij się idioto. - wysyczał przez zęby Zayn. 
 - Ano eee. - Niall podrapał się po głowie i lekko się skrzywił.
- Nie mamy z nim kontaktu - odezwał sie Harry - a teraz musimy spadać, siema.  
 - Pa - Powiedziałam cicho i wróciłam do domu.
***
Leżałam na łóżku i rozmyślałam. Oni wiedzą gdzie Justin! Na pewno, coś ukrywają. Ale czemu? Co ja im zrobiłam? Przecież widzą jak cholernie tęsknie, uzależniłam się od niego, jest dla mnie jak najlepszy narkotyk, coś bez czego nie mogę przeżyć, jak tlen którym oddycham, tak bardzo bym chciała żeby był teraz przy mnie. Czemu go tu nie ma kiedy powinien być? Nie rozumiem, złapałam za telefon wybrałam jego numer i dzwonie, jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty, poczta głosowa, nagrałam wiadomość mam nadzieję, że odsłucha. Mam dość, wyciągnęłam moją piżamę, przebrałam się w nią, przygotowałam jeszcze ubrania na jutro>KLIK< i poszłam spać.
***
Leżałam na wielkim, dwuosobowym łóżku tępo patrząc się w sufit, kiedy do moich uszu dotarły irytujące dźwięki budzika. Głośny jęk frustracji opuścił moje usta kiedy pochyliłam się w stronę urządzenia wyłączając je. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu ubrań, które przygotowałam wczorajszego wieczora. Chyba w magiczny sposób wyparowały. Warknęłam pod nosem podchodząc do sporych rozmiarów białej szafy wyjmując z niej inny zestaw>KLIK<. Weszłam do łazienki wykonując poranną rutynę przy tym rozmyślając o przeróżnych sprawach zaczynając od tego co się dziś wydarzy, a na sensie ludzkiego istnienia kończąc. Po zakończeniu porannej toalety wyszłam z pomieszczenia. Chwyciłam plecak i zarzucając go na ramie włożyłam iPhona do tylnej kieszeni spodni. Poprawiłam tylko moje długie, pofalowane włosy i po jasnego koloru schodach zeszłam na parter. Podeszłam do stołu i wzięłam z niego jabłko. Ubrałam buty, kurtę>KLIK< i jedząc śniadanie opuściłam dom. Szłam marmurowym chodnikiem w stronę szkoły, gryząc swoje jabłko. Czyli rutyna. Nagle zaczęło padać, po prostu świetnie, podbiegłam do pobliskiego przystanku i siedząc czekałam na Chris'a.  Miałam dziś straszny mętlik w głowie, a humor tez nie dopisuje.  Mimo, że jest zimno, to lubię taką pogodę, jakoś świetnie komponuje się ze mną, a odgłos kapiących kropel wody, odbijających się o ziemie i rozpryskujących się, jest czymś obłędnym dla moich uszu, uwielbiam, słuchać kapiącego deszczu, niektórych to wręcz irytuje, a mnie przeciwnie. Cóż tak już jest, ja nie rozumiem ich, oni nie rozumieją mnie. 
- Cześć śliczna. - Krzyknął Chris, otwierając drzwi swojego samochodu od środka, wskazując mi ruchem ręki żebym wsiadła. 
- Hej. - Rzuciłam i wbiegłam do auta, siadając na wygodnym fotelu, a Chris pocałował mnie w polik. 
- Co słychać? 
- Szara codzienność. 
- Widzę, że nie w humorze, nie martw się ja też, jakoś wgl. źle się czuje, ostatnimi czasy opuszczają mnie siły do tego wszystkiego. - Posłał mi jeden ze swoich uśmiechów. -  No i jeszcze ta pogoda, dobija. Właśnie a Justin wrócił? Weź się trochę uśmiechnij. 
- Matko ale z ciebie gaduła człowieku, masz szczęście że, się przyzwyczaiłam. 
- Jakoś wytrzymasz słońce. - Zrobił dzióbek i jakąś głupią minę. 
- No tak.  Co masz na myśli mówiąc, że cie opuszczają siły do tego wszystkiego? Justin nie wrócił, zraz, zaraz, skąd wiesz, że wgl. gdzieś pojechał, ty też coś wiesz? 
- Nie ważne, nic nie ważne. - Burknął. 
- No proszę, następny co mi nie chce nic powiedzieć! O co wam właściwie chodzi, jakaś tajemnica? Gdzie Justin?! Chce wiedzieć tylko to. 
- Miley, proszę. Kocham cie, ale nie powiem ci nic. Jak Justin będzie chciał to ci powie, poza tym dziś powinien wrócić. Mówisz "o co wam właściwie chodzi" znaczy, że pewnie spotkałaś chłopaków.
- Co?! Jezu nie rozumiem. 
- Nie musisz.
Zamilkłam, totalnie nic nie rozumiem. Przyjaciele sobie powinni mówić ważne rzeczy, a on, że nie muszę rozumieć. Mam już totalnie dość, jedyne czego chce to być teraz w moim pokoju, z kubkiem gorącej czekolady pod kocykiem, ale nie jeszcze szkoła, super ale się ciesze, czujecie tą ironie?
***
Przez resztę drogi była ta niezręczna cisza, aż w końcu dotarliśmy do szkoły, szybko wysiadłam z auta i skierowałam się do mojej szafki. Pierwsza biologia - oho akurat mój ulubiony przedmiot, znów ta ironia. Zamknęłam szafkę i skierowałam się do sali w której miała się odbyć pierwsza lekcja.  Na miejscu przywitała mnie Selena, Christian stał tylko z boku i gadał z chłopakami z drużyny.  Pogadałam chwile z Sel i chwile po tym zadzwonił dzwonek. Weszłam z koleżanką do klasy, ona usiadła z Christian'em a ja skierowałam się do ostatniej ławki koo okna, kiedy myślałam, że będę siedzieć sama, na miejscu obok usiadł Niall, nie zwracałam na to uwagi, wyciągnęłam potrzebne książki, założyłam nogę na nogę, ręce skrzyżowałam na piersi i patrzałam tępo w okno, myśląc, że znajdę coś co przykuje moją uwagą, jednak nic z tego, tylko drzewa powiewające na wietrze i deszcz uderzający w szybę w którą tak zachłannie się wpatrywałam. Siedząc tak wyglądałam jak buntowniczka. Nagle ktoś gwałtownie wparował do klasy, aż podskoczyłam kiedy otworzyły się drzwi, obróciłam głowę i ujrzałam Justina, nieco zdyszanego i zmokłego. 
- Przepraszam pani Manghay. -  Manghay jedynie opuściła nieco okulary i kazała Justin'owi usiąść. Wykonał jej polecenie i dosiadł się do Zayn'a.
Lekcja już dobiega końca, jeszcze tylko minuta i przerwa, po setkach upomnień pani Manghay typu "Nie uważasz!", "Cyrus skup się", "Czy ty byś się mogła zacząć uczyć? ", "Zawiadomię twojego ojca" itp. ma się już dość. Nareszcie zadzwonił wyczekiwany przeze mnie dzwonek. Poszłam do mojej szafki, i wymieniłam książki. Kiedy zamknęłam szafkę prawie dostałam zawału, oparty o szafki stał Justin witając się ze mną. 
- Gdzie ty byłeś? - powiedziałam zdenerwowana.
- Spokojnie, to już nie ważne, ważne, że jestem tu z tobą. - złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.
- Nie, nie to jest ważne! - Odepchnęłam go. - Nawet nie wiesz jak się martwiłam!
- Musiałem załatwić parę spraw. - Złapał mój podbródek. 

środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 8

Siedziałam z Christian'em u mnie już dobre 2 godziny, cały czas znajdowaliśmy nowe tematy do rozmów, i powody do śmiechu. Tak, to własnie jest mój prawdziwy przyjaciel. 
Wie kiedy go potrzebuje, kiedy czuje pustkę w środku i chce być z kimś mi bliskim, chce się uśmiechnąć, zażartować, wygadać czy nawet poplotkować, on wie, 
chociaż nic nie mówię  i zawsze w odpowiednim momencie znajduje się koo mnie, tak jak teraz, leżymy na łóżku, patrząc się w sufit i rozmawiając, jak to się mówi,
o wszystkim i o niczym.  Kiedy nastała chwila ciszy, wstałam i podeszłam do biurka, i zaczęłam wyjmować książki.
- Co będziesz robiła? - zapytał mnie Chris.
- A odrobię lekcje, w końcu jutro do szkoły, a że ty tu jesteś to cię wykorzystam - mrugnęłam do chłopaka.
- Umm, a ciekawe tylko w jaki sposób - uśmiechnął się łobuzersko.
- W matematyczny, chemiczny i fizyczny - odpowiedziałam.
- Chemiczny mi pasuje, fizyczny też, ale z matematyką nie przesadzajmy - mrugnął.
- Idiota! - rzuciłam w niego zeszytem.
- No to ci nie pomogę - usiadł na łóżku po turecku, udając obrażonego dzieciaka.
- Przestań, i chodź tu do mnie, wiesz, że sobie nie poradzę.
- CHODŹ TU DO MNIE POCZUJ SIĘ SWOBODNIE OOOO - zaczął kręcić się po pokoju i to śpiewać.
- Wariat - zaczęłam się śmiać. Podszedł, wziął mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć, jak skończeni debile. 
- Oooo A w myślach Chodź tu do mnie, poczuj się swobodnie, przy mnie bądź, a przy mnie bądź. A teraz chodź tu do mnie, poczuj się swobodnie, przy mnie bądź, a przy mnie bądź Jeee!!! Jest już ciemno, ale wszystko jedno. Mam nadzieję, ale głupi jestem, że ją mam. Noc dojrzała, A ty jesteś słaby, to patrz, to patrz!! - śpiewał a ja tańczyłam razem z nim, coś w rodzaju szalonego tanga, śmiałam się i nie mogłam się opanować, a Chris razem ze mną, jednocześnie "Idealnie" śpiewając. 
- Dobra koniec - przestałam tańczyć  i rzuciłam się na łóżko, cały czas nie mogłam powstrzymać śmiechu. 
- Okeeej - krzyknął Chris i rzucił się na mnie.
- Prosiłam o koniec, a nie rzucanie się na mnie - powiedziałam zduszonym głosem.
- No faktycznie - zaczął się śmiać i usiadł na skraju łóżka.
- No - wstałam i się poprawiłam - to jak pomożesz? - usiadłam przy biurku.
- Zawsze do usług - mrugnął, wziął sobie pufę i usiadł koo mnie, tak zaczęliśmy lekcje.

***

Jest 18.00, Chris właśnie wyszedł, a ja siedzę sama w pokoju, i zastanawiam się nad tym, co chce zrobić. Dzwoniłam, pisałam już do Justin'a ale nie daje znaku życia, nie wiem co się stało, czemu nic nie powiedział i po prostu wtedy odszedł? Jak na razie emocje opanowały moje ciało. Sama nie wiem co robić. W końcu postanowiłam wyciągnąć mojego ukochanego>KLIK< z garażu  i się przejechać. Poszłam i przebrałam się w to>KLIK<. Wyciągnęłam motor z garażu, wsiadłam, założyłam kask >KLIK< i  zaczęłam jechać. 
Odjechałam, sama nie wiedząc gdzie, ale tak było dobrze. Tak zwyczajnie, co sprawiało, że tak pięknie, jechałam jak najdalej, uciekałam? Uciekałam, od pustki, która pojawiła się od momentu, kiedy Justin odszedł i się nie odzywa? Nie wiem co się z nim dzieje, co sprawia, że ogarnia mnie zarazem złość, troska, smutek, żal. Jadąc tak, czułam się taka wolna, rozkoszowałam się tą chwilą, uczucia kiedy jeżdżę są nie do opisania. Droga była pusta, żadnej żywej duszy. Jechałam już z dużą prędkością, jeszcze przyspieszyłam, i powoli zaczęłam stawać na tylnym kole. Poczułam się jeszcze bardziej wolna i jeszcze bardziej niezależna! Czułam, że mogę zupełnie wszystko! Kocham to uczucie. Emocję mną tak targnęły, że zaczęłam krzyczeć - Wohooo - ! Jechałam szybciej i szybciej. Skierowałam się w stronę toru, kiedy tam dotarłam zrobiłam kilka okrążeń, patrzyłam na mój tor z ogromnym natchnieniem. Kocham adrenalinę, która teraz skoczyła o całkowite 100%. Zaczęłam skakać przez różne przeszkody, jechałam najszybciej jak potrafiłam. Kiedy zaczęłam zwalniać, spostrzegłam, że jestem blisko rezerwy, udałam się na stacje benzynową, kiedy zaczęłam
wjeżdżać, spostrzegłam grupkę chłopaków, stali koo miejsca do którego się kierowałam.Kiedy byłam blisko gwałtownie zahamowałam, co spowodowało, że zrobiłam koło tylną oponą i obróciłam się tak, że mogłam spokojnie zsiąść i zacząć nalewać paliwa, stanęłam i powoli ściągnęłam kask, wypuściłam moje falowane włosy na powietrze. Postawiłam motor na "nóżkę" i zaczęłam lać paliwa, czułam wzroki chłopaków z tyłu na mnie, nie wiedziałam kim są ani co tu robią, tak późno, każdy miał na sobie czarną bluzę z kapturem, skierowałam się do kasy i zapłaciłam, po czym wróciłam do mojego Stunta, zobaczyłam ta samą grupkę chłopaków, którzy teraz go okrążyli i wlepiali swoje gały w moje cacko. 
- Przepraszam, mogę się dostać do swojego motoru? - zapytałam ironicznie.
- Jasne chodź laleczko - powiedział chłopak koo którego stałam, i lekko się odsunął. 
- Nie jestem żadną laleczką. - odpowiedział mu, nadal nie wiedziałam kim oni są, każdy miał ten cholerny kaptur. 
- Nie złość się tak piękna - powiedział następny.
- No właśnie, ja już wiem, że jestem piękna, a wy czemu zakrywacie twarze? 
- Bo tak trzeba kicia - mówił ten pierwszy.
- Zdejmij kaptur - rozkazałam.
- A co chcesz popodziwiać moją urodę?
- Może.
- A ty się nie boisz? Jest ciemno, nie ma za dużo ludzi, możemy zrobić z tobą co chcemy.
- Raczej się was nie boje. - wywróciłam oczami. 
- A powinnaś. 
- Dobra, nie zdejmujesz kaptura? Ja spadam, siema- już wsiadłam na motor, kiedy on ściągnął kaptur.
On? Co on tu robił? Prawda, dopiero niedawno go poznałam, nawet z nim za dużo nie rozmawiałam, ale nie pomyślałabym, że mogę go spotkać w nocy, na stacji benzynowej, z grupką, którzy razem popijali piwo. I te zdrobnienia, które mnie irytowały, a on to widział i robił specjalnie, nie pomyślałabym. 
- Ty? Co ty tu robisz....

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 7

Obudziłam się koo 10, Justin jeszcze spał, a ja już miałam dość tego leżenia, co za dużo to nie zdrowo.  Wstałam, wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę, po chwili rozkoszowałam się tą chwilą, kapiąca wodza spływała po moim ciele, ostatecznie spadając na podłoże wydawała przyjemny dla mych uszu dźwięk. Wzięłam miętowy szampon i brzoskwiniowy żel do mycia ciała, zaczęłam rozprowadzać delikatnie na włosy szampon, a każdą część mojego ciała umyłam dokładnie żelem, do moich nozdrzy doszedł błogi zapach, spłukałam wszystko delikatnie i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam rozczesywać moje włosy, wysuszyłam je i zostawiłam, tak, że ułożyły się w delikatne fale. Nałożyłam makijaż, ubrałam ciuchy i gotowa >KLIK< skierowałam się w stronę kuchni. Tam nalałam sobie soku pomarańczowego i opierając się o blat, spokojnie piłam napój. Cały czas nurtowała mnie sytuacja z telefonem Justin'a, cały czas coś w nim grzebie, czasem nawet nie zwraca na mnie uwagi. Może pisze do ciotki lub matki bo za nimi tęskni? 
Albo jest uzależniony, po prostu od twitter'a, facebook'a, instagram'a, tumbrl'a? Albo po prostu grzebie w komórce żeby się czymś zająć, tak bez powodu, czy ja go tak nudzę żeby to robił? Może pisze do przyjaciół np. Chris'a? Marie, albo ona, smutek a zarazem złość mnie ogarnia, kiedy myślę, że Justin mógłby mnie zostawić i do niej wrócić, nie zdziwiłabym się kiedy to by się stało, ona jest zgrabna, piękna, otacza się mnóstwem przyjaciół, każdy chłopak chciałby ją mieć, może mu dać wszystko. A ja? Co ja mu mogę dać? Nudy? Tak, brzydka, nie za ładna, niezdecydowana, zamknięta w sobie, wstydliwa dziewczyna. Na pewno nie tego pragnie. Myśląc o tym, w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, zamknęłam powoli oczy i pozwoliłam swobodnie spłynąć łzą. Odłożyłam sok i powoli osunęłam się na podłogę. Usłyszałam kroki na górze szybko zerwałam się na równe nogi, wzięłam chusteczkę i starannie wytarłam łzy, poprawiłam makijaż i znowu stojąc, oparta o blat popijałam swój sok. W kuchni pojawił się Justin:
- Hej kochanie - powiedział swoim zachrypniętym głosem i cmoknął moje usta.
- Cześć - uśmiechnęłam się sztucznie - chcesz coś do jedzenia?
- Ciebie bym schrupał - puścił mi oczko.
- A tak na serio? - spojrzałam w jego brązowe oczy.
- A tak serio to mam wielką ochotę na naleśniki.
- Yhym, to idź sobie usiądź a ja ci zrobię.
- No przestań pomogę ci.
- Jak chcesz - zaczęłam wyjmować składniki, mikser, miskę i patelnie. 
Razem  Justin'em łączyliśmy składniki, wrzucając je do miski, kiedy on nagle obsypał mnie mąką, na co ja zareagowałam tym samym, zaczęła się bitwa, ja rzuciłam w niego jajkiem, on wysmarował mnie bitą śmietaną, ja wylałam na niego mleko. W pewnym momencie chciał odwdzięczyć się i także wylać na mnie szklankę mleka, ale się pośliznął i upadł, pociągnął mnie za rękę, tak, że upadłam z nim, wylądowałam na jego "brudnym" ciele. Śmiałam się razem z nim, aż w końcu złączył nas rozkoszny pocałunek, zatapiałam się w jego ustach, ta świadomość, że mam pod sobą najwspanialszą osobę pod słońcem, mam ją teraz na wyłączność, żyje dla niego, czuje tą miłość, którą mi daje, a wiedza, że w tej chwili nic nas nie rozdzieli bez naszej zgody, sprawia, że powoli wznoszę się w górę i jestem coraz bardziej szczęśliwa. 
Powoli oddaliłam się od Justina, razem z nim wstałam:
- Dupek z ciebie - powiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Ale z ciebie złośnica - wytkał mi język.
- Spadaj DUPKU - wyminęłam go i klepnęłam go w tyłek po czym pobiegłam do łazienki, w której usłyszałam jego śmiech.
Znowu musiałam się wykąpać, tym razem wybrałam ten zestaw >KLIK<, wyszłam z łazienki a po mnie wszedł Justin. Ja zeszłam do kuchni i w czasie kiedy on się kąpał, ja posprzątałam po naszych "wybrykach". 
- Miley! - usłyszałam krzyk z łazienki.
- Co?
- Chodź tu do mnie!
-  Idę! - skierowałam się w stronę łazienki, kiedy tam doszłam, zobaczyłam prawdopodobnie nagiego Justin'a owiniętego ręcznikiem w pasie - co chciałeś?
- Jest problem, mam pobrudzone ubrania, no niestety nie mam tu żadnych ubrań, nie wiem, głupio mi prosić, ale no miałabyś coś dla mnie?
- Ymm, nie za bardzo, ale może jeszcze znajdę jakieś stare ubrania mojego brata, to ja idę  ci coś poszukać. 
Mój brat, nigdy o nim nie wspominałam, nazywa się Mike , 2lata temu wyjechał na studia i nie daje znaku życia, kiedyś do nas napisał, ale dobrze mu się żyje bez rodziny, każdy lubi samowolkę, a w szczególności on. Bardzo go kocham i wiem, że jeśli czegoś będę potrzebowała to mogę się do niego zgłosić. Weszłam do jego pokoju, zobaczyłam kilka jego zdjęć 1,>KLIK< 2,>KLIK<  3, >KLIK<  przypomniały mi się stare czasy i ten pokój >KLIK<  nic się tu nie zmieniło. Zaczęłam szukać ubrań. Znalazłam ten zestaw>KLIK<, wróciłam i wręczyłam chłopakowi ciuchy. Czekałam na Justin'a w salonie, teraz już czysta i z naleśnikami, kiedy przyszedł zjedliśmy, a następnie postanowiliśmy wybrać się na spacer. 

***

Szliśmy przez park, ścieżka była dość szeroka a wszędzie w około były różnego rodzaju drzewa, po bokach co parę metrów były postawione ławki, on obejmował mnie w pasie  a ja napawałam się chwilą, która jest ulotna, bo szczęście to chwilowa iluzja, czym prędzej czym później minie, a wszystko zniknie, i znowu wrócę do mojego codziennego życia. Podążaliśmy wolno przez piękny "ogród drzew", kiedy zobaczyłam Chris'a całkiem mnie sparaliżowało, oderwałam się od Justin'a, zaczęłam iść tak, że nie byłam już tak blisko jak wcześniej, spuściłam głowę, teraz już nie miałam go pod ręką, był dalej, nie było mi z tym dobrze chciałabym móc powiedzieć Chris'owi o nas, ale boje się, boje się jak zareaguje, co jeśli go strącę? Wtedy będę miała żal do Justina, i go też stracę, wszyscy się ode mnie odwrócą, zostanę sama, nie będę miała nikogo? 
- Hej Miley, siemka Justin.
- Cześć Christian - odpowiedzieliśmy równocześnie.
-Co tu robicie, Razem? - położył nacisk na ostatnie słowo.
- Wyszłam na spacer i spotkałam Justin'a - wyrwałam się i spojrzałam w stronę mojego chłopaka.
- Tak, tak właśnie było - przytaknął mi Justin.
- Yhym, a ja właśnie szedłem do ciebie Miley. 
- Do mnie a po co do mnie? 
- Chciałem zobaczyć czy już z tobą lepiej, wczoraj nie wyglądałaś dobrze.
- Tak, tak już wszystko - w tej chwili Jus'owi zadzwonił telefon, popatrzyłam się w jego stronę, a on odszedł i odebrał - wszystko dobrze - starałam się mówić dalej, ale cały czas miałam na oku Justin'a, kłócił się z kimś, mówił coś o jakiejś ważnej sprawie, nie wiem o co chodzi, ale starałam się to ignorować, chodź ciekawość brała górę.
- Na pewno? - spytał.
- Tak, oczywiście, że tak - cały czas byłam zainteresowana Jus'em, cały czas się kłócił, w końcu nerwowo się rozłączył i do nas podszedł.
- Ja muszę spadać, siema - rzucił i po prostu odszedł. 
Poczułam pustkę, bez niego nie ma mnie, przez chwile można tak bardzo przyzwyczaić się do czyjejś obecności. Postanowiliśmy z Chris'em, że przyjdzie do mnie. Kiedy weszliśmy do domu tata z Vanessą już byli, przywitałam się i poszłam z Christian'em do mojego pokoju.
_______________________________

Cześć wszystkim! 
Wróciłam, i nadal będę pisać bloga, po długiej przerwie, dość dużo osób do mnie pisało, 
czemu zawiesiłam i takie inne, prosili żebym wróciła, to było bardzo miłe.
Niestety przez problemy które wynikły nie mogłam, ale teraz już będzie inaczej. 
Nie chce już komentarzy, nie będzie wyznaczanej ilości, dostosuje się do pewnej rady i 
będę po prostu sprawdzała oglądalność. Mam jeszcze więcej zapału i energii do pisania. :D 
Mam nadzieje, że wam się podoba.
JEŻELI CHCECIE, ale TYLKO jeśli CHCECIE, zostawcie po sobie pamiątkę w komentarzu :D 
Pozdrawiam :*

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 6

Gdy tylko weszłam podeszłam do szuflady w kuchni gdzie była apteczka i wyjęłam wszystkie leki.
- Czego tam szukasz? - zapytał mnie Justin.
- Jejku, tak mnie głowa napie - Justin na mnie popatrzał jak na idiotkę, i się lekko skrzywił - naaapieeeee, naprawdę mocno boli - poprawiłam się, naprawdę bolała mnie  głowa, nawet nie mam pojęcia czemu.
- Weź aspirynę, mi zawsze pomaga - Justin oparł się o blat i coś grzebał w komórce
- A mi nie - wytknęłam mu język - O jest! Ja zawsze biorę Apap, tak najlepszy lek i najszybciej działa, jak na mnie - popatrzałam się na Jusa i się uśmiechnęłam, taki kochany, jednak nie rozumiem co mu w tej chwili jest, nawet się na mnie nie patrzy, grzebie coś w telefonie i jest w niego tak zapatrzony, 
nawet ja tak nie mam. 
- Co tak patrzysz w ten telefon? - zapytałam połykając tabletkę.
- Nie, nie nic - odpowiedział dalej pisząc coś na telefonie, ale po chwili przerwał i go schował.
- Masz prze de mną jakieś tajemnice? Hmm? 
- Nie no co ty - podszedł i objął mnie w talii - ja przed tobą nigdy nie mam tajemnic, i  nie będę miał - pocałował mnie w policzek a ja się zarumieniłam.
- Uwielbiam jak się rumienisz - szepnął mi na ucho na co ja tylko zachichotałam.
Chwile jeszcze tak staliśmy a potem uznałam, że chciałabym się przespać, oczywiście powiedziałam to Justin'owi, na co on tylko żebym sobie pospała a on już pójdzie.
- Nie no co ty! Masz zostać.
- Ale Miley.
- Aj tam, masz zostać i koniec - puściłam mu oczko.
- Ahh, chyba nie wygram.
- No jasne że nie, ze mną nigdy - znowu wytkałam mu język.
- Zaraz cię ugryzę w ten jęzorek - powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
- Bla, bla, bla, chodź już spać - po-gilgotałam go.
- Przykro mi mała, nie mam gilgotek - pocałował mnie.
Coraz bardziej wtapiałam się w jego usta, były takie ciepłe, pełne miłości. Po chwili poczułam jego język w swojej buzi, troszkę się speszyłam i niestety odsunęłam się od Justina na parę centymetrów, nie wiem czemu to zrobiłam, spanikowałam, JAKA JA JESTEM GŁUPIA! Czasem chcę czegoś ale robię co innego,
 tak wiem jestem dziwna, ale taka już moja natura, nie wiem co się ze mną czasami dzieje, 
taki przymuł ze mnie. Patrzałam w podłogę.
- Ej, coś nie tak? Przepraszam jeśli coś źle zrobiłem - podniósł mój podbródek i czule na mnie popatrzał, wpatrywałam się w jego piękne karmelowe oczy, były wspaniałe.
- Nie, nie, nic, znaczy ty nic. To chyba ze mną jest coś nie tak, eh - położyłam obie ręce na jego klatce piersiowej i lekko się przytuliłam.
- Ojej - objął mnie i głaskał po plecach, aż mnie ciarki przechodziły, znaczy one nie były takie że mi jest źle, raczej bardzo miło, przyjemnie, nie mam pojęcia jak nazwać to uczucie.
- Chodźmy już spać co? - popatrzałam na Justin'a 
- "Chodźmy" - powtórzył moje słowa - my razem? w jednym łóżku? 
- Ymm no tak.
- Wiesz to może się źle skończyć - przygryzł wargę.
- Eeem, znaczy co? Kopiesz jak spisz?
- Hahahahha, niee.
- Chrapiesz? - już mało co nie wybuchłam śmiechem bo wiedziałam o co Jus'owi chodziło.
- Ojj, nie drocz się ze mną.
- Zabierasz kołdrę? - zaczęłam się śmiać.
- Eh, chodź już spać.
Wzięłam Justin'a za rękę i zaprowadziłam do mojego pokoju, coś mi tam gadał, że ma w torbie zapasowe spodnie dresowe więc bd mu wygodnie. Gdy weszliśmy do pokoju, ja wyciągnęłam z szafy luźne ubrania i poszłam się przebrać a Jus'owi kazałam się rozgościć, on oczywiście nie protestował. Weszłam do łazienki i zaczęłam zmywać makijaż, trochę mi to zajęło, po wszystkim zaczęłam sprzątać to co nabrudziłam więc posprzątałam i zaczęłam się ubierać. Założyłam na siebie zwykły różowy T-shirt z dużym 
czarno szarym sercem na środku, do tego krótkie spodenki w czarno niebieskie paski, ubranie wyglądało mniej więcej tak >KLIK<. Upięłam moje włosy w niechlujnego koka i poszłam do Justin'a, siedział na łóżku po turecku i znowu grzebał coś w telefonie, nawet mnie nie zauważył. Byłam już trochę podirytowana tym jego telefonem, ale postanowiłam nie robić mu jakiś scen, przecież każdy może mieć telefon i jego używać, mam tylko nadzieje, że nie pisze z jakąś dziunią, co jak co ale jeżeli mam chłopaka to raczej nie chcę żeby pisał z jakimiś dziewczynami, znaczy przy mnie może i wgl. ale żeby z żadną nie flirtował, bo nie będę się okłamywać Justin jest mega przystojny, nie rozumiem czemu wybrał mnie skoro ma Marie, przecież ona jest 1000 razy lepsza i ładniejsza ode mnie. Właśnie! A może on pisze z Marie? Może chce do niej wrócić, jestem mu pewnie już nie potrzebna. NIE NIE NIE! Przecież gdyby tak było nie byłby tu teraz ze mną. Kurwa Miley! O czym ty  myślisz uspokój się i najlepiej to ogarnij bo już nie panujesz nad tymi myślami. Zawsze tak mam, że nie potrafię myśleć pozytywnie, zawsze przed oczami mam czarny scenariusz. Popatrzałam jeszcze raz na Justina, wyglądał tak seksownie, same szare dresy, bez koszulki >KLIK<. Tylko go schrupać.
- Hej, już jestem - w końcu się odezwałam.
- Mmm, nie wiedziałem, że moja dziewczyna ma takie śliczne nogi - schował szybko telefon i przygryzł wargę.
- Mmm, nie wiedziałam, że mój chłopak ma taką seksowną klatę - podeszłam do niego.
- Hahahahahahaha, nie wiedziałem, że znasz takie słowa.
- No najwyraźniej znam, a teraz idę spać - puściłam mu oczko i rozłożyłam się na łóżku, po chwili poszłam pod kołdrę a Justin za mną, Przytuliłam się do niego i 
nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 

*OCZAMI JUSTINA*
- Hahahahahahaha, nie wiedziałem, że znasz takie słowa - odpowiedziałem jej, rozśmieszyło mnie to jej sformułowanie, że moja klata jest seksowna. 
- No najwyraźniej znam, a teraz idę spać - zwróciła się do mnie i rozłożyła się na łóżku, po chwili okryła się kołdrą, a ja z nią. 
Ułożyłem się wygodnie na łóżku a Miley, przytuliła się i zaczęła zasypiać. Ja nie byłem jakoś szczególnie śpiący, raczej zmęczony po treningu. Patrzałem na nią, moja miłość, moje oczko w głowie, takie kochane, śliczne i słodkie, ideał którego od dawna szukałem, podobno nikt nie jest idealny ale ona jest wyjątkiem. Przy niej czuje się inaczej, do tej pory zawsze bawiłem się dziewczynami, taka chwilowa zabawa, a potem je po prostu olewałem, panienki na jedną noc, takie lubiłem. Bycie z Miley zmienia mnie, zawsze sobie dokuczaliśmy, nienawidziliśmy siebie, kto by pomyślał, że zakocham się w niej do szaleństwa. 
Powoli zaczęłem zasypiać. 

***

*OCZAMI MILEY*
Obudziłam się, pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na Jus'a, nadal spał, taki słodki, już nie byłam do niego przytulona, spał na boku, tak jak ja, podniosłam się cichutko i popatrzyłam na godzinę, było coś po 23, dość długo spałam. Poszłam po cichu do kuchni, gdy już tam byłam, wzięłam szklankę i nalałam sobie soku pomarańczowego, tak zdecydowanie to mój ulubiony napój, wypiłam całą szklankę i oblizałam usta językiem. Nie chciałam budzić Justin'a więc nalałam sobie ponownie soku i poszłam do salonu >KLIK<,
włączyłam telewizję, przeskakiwałam z kanału na kanał, aż w końcu zatrzymałam się na Vivie leciał jakiś lipny film, zwany też horrorem, był jeden problem, nie był on w ogóle straszny. 
Zgłodniałam, postanowiłam zamówić pizze z Mafii, wspaniała pizzeria, całodobowa, zawsze jak jestem głodna coś stamtąd zamawiam, aż mi ślinka leci. Wzięłam telefon i zadzwoniłam, zamówiłam dużą Casanostre z różnymi sosami. Mam nadzieję, że Justin lubi takie jedzenie, w końcu kto nie lubi pizzy. Na pewno lubi, na myśl o nim od razu pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Cały czas oglądałam film czekając na pizze. Jakieś 30min po moim telefonie, zadzwonił dzwonek do drzwi, szybko podbiegłam i 
otworzyłam je.
- Dobry wieczór. Czy zamawiała pani dużą Casanostre z 5 rodzajami sosów? 
- Tak, to ja - zaśmiałam się, przed drzwiami z pizzą stał Niall, ubrany był w zielony T-shirt z napisem FREE HUGS i kremowe rurki >KLIK<, uśmiech jak zawsze miał
wymalowany na twarzy - Niall dzięki za pizze, nie wiedziałam, że pracujesz jako dostawca.
- Ja se tylko dorabiam - zaśmiał się.
- Yhym, to jak ile płace?
- 50zł - podał mi pizze a ja mu wręczyłam pieniądze.
- A patrz co ja tu mam - odezwał się Niall i wskazał na swoją koszulkę - FREE HUGS, to jak? 
- Ale na pewno nie będę musiała płacić? - zaśmiałam się i odłożyłam pizze na szufladę.
- Taaaak - przeciągnął - na 1000%!
- To chodź tu - przytuliłam go a on mnie.
- No, ale było miło, ale się skończyło bo muszę lecieć do pracy - oznajmił.
- No dobrze to pa - pomachałam mu.
- Miłego wieczoru, a raczej już nocy - powiedział i odszedł.
Zamknęłam drzwi, wzięłam "moją kolację" i poszłam do salonu., ponownie rozsiadłam się na kanapie, wzięłam kawałek pizzy a resztę odłożyłam na ławę. Oglądałam ten beznadziejny horror, który mnie nie interesował ale go oglądałam, tak wiem dziwne, bo po co oglądać coś co nas nie kręci. No ale ja już tak mam, a zresztą nie było nic innego w TV. 

*OCZAMI JUSTINA*
Chciałem się do niej przytulić, błądziłem rękami po łóżku, ale nigdzie jej nie było, obudziłem się i zacząłem się rozglądać. Nigdzie jej nie było, wyszedłem z łóżka i zszedłem na dół, zobaczyłem, że w salonie świeci się telewizor, więc tam poszedłem, zobaczyłem ją, oglądała coś w TV, byłem za nią, a to wredota, ma pizze
i mnie nie obudziła, przecież ja uwielbiam pizze! Wiem, wystraszę ją. Podszedłem po cichu do kanapy, byłem tuż za jej plecami.
- BUUUUU! - rzuciłem się na nią.
- AAAAAAAAA - uciekła na drugą kanapę, a ja spadłem na ziemie i tam leżałem.
- HAHAHAHAHAHHAHAHA - zacząłem się śmieć bez opanowania.
- Idiota! - wrzasnęła - Jezuu, wiesz jak się wystraszyłam, mogłam zawału dostać!
- Ja-ja-ja-ja - nie mogłem się wysłowić bo cały czas się śmiałem - jaaasne hahahaha.
- Tak cię to śmieszy? Serio? - podeszła do mnie.
- No a myślisz, że nie? Widziałaś swoją minę? Hahahahaha - podniosłem się.
- W takim razie, nie będziesz jadł pizzy - zabrała jedzenie i usiadła na kanapie.
- Mileeey, kochanie. Nie możesz.
- Mogę - wytknęła mi język.
- Wiesz, jak nie będę jeść to umrę z głodu, i mnie nie będzie - zrobiłem minę smutnego pieska.
- Bez jedzenia wytrzymasz około 2 tygodni, więc spokojnie - ugryzła kawałek pizzy, mmm aż mi ślinka cieknie, do tego ten burczący żołądek! Cholera! Jestem mega głodny.
- Miley, kochanie moje, słoneczko, najśliczniejsza dziewczyno pod słońcem, bardzo cię przepraszam - usiadłem koo niej.
- A pff teraz to sobie możesz - odepchnęła mnie.
- No ej, Miley - byłem już trochę podirytowany tą sytuacją.
Miley leniwie odłożyła pizze i usiadła na mnie okrakiem.
- Posłuchaj mnie kochany, zrobiłeś coś bardzo złego.
- Ale co ja takiego zrobiłem? - zupełnie nie wiem o co jej chodzi.
- Za bardzo mnie w sobie rozkochałeś, teraz nie potrafię ci nie wybaczyć.
- Kocham cię - lekko ją do siebie przyciągnąłem i pocałowałem.
- Ja ciebie też - po chwili odsunęła się i wypowiedziała te słowa
- No to jak? Dasz mi pizze?
- Nie. Hahahahah - zaczęła się śmiać i siadła na kanapie po czym znowu wzięła pizze.
- Miley no daj.
-Nie dam, ja cię nią będę karmić - znowu zaczęła się śmiać
- No chyba coś cię walło, umiem sam jeść!
-Chcesz pizze czy nie? - wzięła kawałek jedzenia.
- No chce.
- No to otwieraj buźkę kochanie - zaczęła mi podawać pizze. 
Robiła tak z trzy razy, aż w końcu jej się znudziło i dała mi pizze. 

*OCZAMI MILEY* 
Bawiło mnie takie karmienie Jus'a ale mi się znudziło. Byłam już wgl. znudzona, do tego nie było nic w TV.
Postanowiłam  z Justin'em, że pójdziemy znowu spać. 
- Ale z nas śpiochy - powiedziałam do Jus'a.
- PRZEŚPIJMY CAŁE ŻYCIE! - krzyknął.
- Ja się zgadzam, ale jeden warunek. 
- Jaki? - spytał.
- Tylko z tobą.
- W takim razie idziemy spać - cmoknął mnie w usta. 
Wróciliśmy do mojego pokoju i ponownie położyliśmy się. Po chwili już spaliśmy.
____________________________________________________
Heej! Przepraszam was za tak długą nieobecność, ale się poprawie.
:) A teraz znowu, 20 kom = NOWY ROZDZIAŁ :)

Obserwatorzy